czwartek, 10 października 2013

Rozdział 1 + Kilka słów o opowiadaniu

To opowiadanie zawiera dużo przemocy. I nie, nie jest to opowiadanie o wampirach. Nie ma tutaj żadnej "fantastyki", poza faktem że uczeń może fantazjować o nauczycielu. I nie ma tutaj żadnych dziwnych starych facetów, ponieważ to nie moja działka.
Zaczyna się powoli, zupełnie jak wszystkie historie, ale obiecuję że nie będziecie żałować jeśli dacie szansę temu blogowi ;D Zapnijcie pasy, albo ta zakręcona historia wyrzuci was za okno!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Papierowa czy plastikowa?
- Papierowa.
Kasjer posłał mi znudzone spojrzenie.
- Nie mamy papierowych. Może być plastikowa?
- Chyba tak. - odpowiedziałam z suchym uśmiechem. Jeśli wiedział, że nie było żadnych papierowych, to dlaczego dawał mi wybór?
Kasjer szybko zapakował moje zakupy do dwóch plastikowych toreb - w jedną mięsko i warzywa, a do drugiej nie psujące się rzeczy. Zrobiłam minę, gdy zobaczyłam że położył chleb pod bananami. Nie wiedział że chleb powinien być na wierzchu albo w osobnej siatce?
- Miłego wieczoru. - powiedział, wręczając mi siatki.
Moja twarz rozluźniła się trochę. Zamiast pójść na zakupy o 3 popołudniu jak powinnam, postanowiłam włączyć komputer, myśląc że szybko sprawdzę Facebook'a i e-mail. Ale nie, Facebook ma niesamowitą zdolność do tracenia czasu, więc gdy wreszcie zdecydowałam się przestać klikać strona główna by sprawdzić godzinę, była już 6. Otóż dlatego byłam teraz w sklepie spożywczym, podczas gdy było ciemno na dworze. Na dodatek, moja mama wzięła samochód, więc musiałam iść na piechotę do domu.
Tak szybko jak wyszłam na zewnątrz chłodny wiatr zawiał, szczypiąc moje policzki. Zadrżałam, otulając się bardziej płaszczem. Niepokój uwidocznił się, gdy zaczęłam iść do domu, trzymając się pod światłem latarni. Wszyscy wiedzieli, że to niebezpieczne by młoda kobieta chodziła sama w nocy. Wszystkie złe rzeczy, co się działy w filmach, działy się tym kobietom. I teraz byłam jedną z nich.
Ku mojemu szczęściu nie musiałam iść, jedną ciemną, złowieszczą alejką. Podczas dy się przybliżałam bardziej, trzymałam się jak najdalej od wejścia. Gdy miałam wyjść przed wejście, usłyszałam stamtąd głośny jęk. Mój oddech uwiązł w płucach, zamarzłam, słuchając najbardziej jak mogłam. Wszystko było cicho, poza dźwiękiem oddychania kilku osób. To brzmiało jakby byli obok mnie. Powoli cofnęłam krok, oddalając się od wejście do alejki, przyciskając swoje plecy do ściany budynku.
- Nie zamierzasz oddać? - zły głos zapytał w moją stronę.
- Powiedziałem ci, - inny głos odpowiedział spokojnym, uprzejmym tonem. - Już nie walczę.
Parsknięcie rozniosło się echem po alejce. 
- Tak, jasne. Jakbym ci wierzył. Jeśli nie oddasz, w takim razie zostaniesz mocno pobity.
- Cokolwiek, - mężczyzna ze spokojnym głosem odpowiedział. "To nie tak, że słabe ciosy od was zaszkodzą mi.
Moja szczęka opadła w zaskoczeniu na odpowiedzieć spokojnego mężczyzny. Chciał zostać zaatakowany? Kimkolwiek inny koleś był, brzmiał groźnie. Cofnęłam się od wejścia alejki. Jeśli mieli się tutaj bić, nie chciałam tego widzieć. Ale jeśli ucieknę, co się stanie spokojnemu mężczyźnie? Nie brzmiało jakby chciał się bronić. Jeśli coś się stanie, nie miałabym problemów, że wiedziałam że to się dzieje i nie próbowałam tego powstrzymać?
- Jak chcesz. - Ktoś, nie spokojny mężczyzna chrząknął. Towarzyszył temu cichy, wytworny odgłos przeskakiwania kostek.
Rzucając całą ostrożność na wiatr, zebrałam całą odwagę którą miałam i weszłam do alejki.
- Czekajcie! - Zażądałam, patrząc w stronę z której wcześniej wydobywały się głosy.
Wstrzymałam oddech, gdy moje oczy zobaczyły to. Mała grupa pięciu mężczyzn wyglądających na bandytów otoczyła jednego mężczyznę. Mężczyzna w środku był odwrócony do mnie tyłem, więc jedną rzeczą którą mogłam zobaczyć były jego niechlujne, brązowe włosy. Napiął się, nadal będąc odwróconym do mnie, podczas gdy pięć par oczy spoczęły na mnie. Zamarzłam jak jeleń w świetle. Głupi, głupi ruch, powiedziałam do siebie, gryząc mój policzek w przestrodze.
- Proszę, proszę, co my tu mamy? - Jeden z pięciu mężczyzn zapytał, mały złośliwy uśmiech uformował się na jego twarzy. - Piękna, młoda dziewczyna? Co robisz tutaj tak późno?
- To nie ważne dlaczego jest tu tak późno, - łysy mężczyzna który stał obok pierwszego rozmówcy powiedział. - Prawdopodobnie usłyszała nas i przyszła zobaczyć co się dzieje, prawda?
Zamrugałam, gdy zorientowałam się że mówi do mnie. Moje serce załomotało gdy patrzyłam na łysego mężczyznę, próbując pomyśleć nad odpowiedzią. Jeszcze raz, dlaczego wyskoczyłam przez tymi bandziorami? Kto wiedział do czego są zdolni. Grymas zawitał na mojej twarzy. Powinnam pomyśleć dwa razy.
- W takim razie, panienko, zobaczysz pierwszy cios na twarzy tego pięknego mężczyzny. - mężczyzna kontynuował, gdy nie odpowiedziałam.
- Myślisz, że moja twarz jest piękna? - Mężczyzna otoczony skomentował rozbawionym tonem. - To słodkie.
Jeden z bandytów zrobił krok w stronę spokojnego, młodego mężczyzny, podnosząc swoje pięści. Młody mężczyzna nawet nie odwrócił się, by spojrzeć na swojego napastnika. Gdy bandyta podniósł pięści wyrwałam się na przód, kołysząc moją siatką z nie psującymi się rzeczami. Wiem że uderzyło złoto, gdy usłyszałam jak bandyta krzyknął w bólu.
- Biegnij! - Krzyknęłam, łapiąc rękę młodego mężczyzny i ciągnąc go od grupy bandytów, którzy stali jak rzeźby, zaskoczeni nagłym atakiem.
Zaczęłam biec w stronę mojego domu bez drugiej myśli. Bandyci w uliczce krzyczeli za nami gdy wybiegliśmy. Adrenalina bębniła w moich żyłach gdy biegłam w dół ulicą, trzymając mocny ucisk na nadgarstku mężczyzny którego ciągnęłam. Gdy dobiegliśmy do mojej ulicy, włożyłam rękę do kieszeni, szukając desperacko klucza do domu. Uchwyty siatek zsunęły się do mojego nadgarstka, gdzie wisiały, wbijając się w moją miękką skórę.
Po kilku terroryzujących chwilach w końcu znalazłam klucz. Włożyłam go do zamka i otworzyłam drzwi. Pokazałam mężczyźnie by wszedł pierwszy i wyciągnęłam klucz, zamykając za nami drzwi na klucz. Ciężko oddychając, spróbowałam jeszcze raz zamknąć żeby się upewnić że jesteśmy bezpieczni. Drzwi ani drgnęły. Z głębokim westchnięciem opadłam na kolana, próbując odzyskać oddech.
Po kilku minutach mój oddech wreszcie powrócił do normalności, ale moje serce nadal bębniło adrenaliną. Zostałam na podłodze chwilę dłużej, próbując uspokoić bicie mojego serca.
- Wszystko w porządku?
Z moich ust wyrwał się oddech zaskoczenia, byłam zaskoczona. To kompletnie wyleciało z mojej głowy, że ktoś był ze mną. Zawstydzona powoli wstałam, wycierając moje spocone dłonie.
- Tak. A z tobą?
- Nie mogło być lepiej.
Skusiłam się by spojrzeć na mężczyznę za mną, ale najpierw chciałam się upewnić, że bandyci nie czekali na nas na zewnątrz. Stając na palcach, spojrzałam przez okno na dwór. Cień tańczył na moim trawniku, a moje serce podskoczyło w alarmie. Prawie się zaśmiałam gdy zobaczyłam, że był to jednego z drzew na mojej posesji. Nikogo tam nie było.
- Wygląda na to, że ich zgubiliśmy. - skomentowałam z ulgą, teraz się odwracając.
- Na to wygląda.
Moje oczy rozszerzyły się i moja szczęka opadła, gdy mój wzrok wylądował na mężczyźnie przede mną. Gdy jego oczy opadły na mojej twarzy, ostro wziął oddech, na jego twarzy malował się szok. Zaskoczona jego odpowiedzią zrobiłam kro do tyłu. Patrzyliśmy na siebie przez kilka minut.
Przede mną stał najbardziej przystojny mężczyzna jakiego kiedykolwiek widziałam. Wiem, to brzmi kiepsko, ale nie było innych słów którymi mogłabym go opisać. Był wyższy ode mnie o jakieś 10 cm, dobrze zbudowany - nie za płaski, nie za umięśniony. Jego twarz była doskonale rzeźbiona z niską strukturą kości i szczęką. Niechlujny, kolorowe włosy oprawiały jego doskonałe kształty, wchodzące w jego oczy najmniejszy kawałek. Jego zaskakujące przebijające szare oczy. W całym moim życiu, nigdy nie widziałam takiego odcienia szarości w czyichś oczach. Były piękne.
Wymamrotał coś niedokładnego, jego oczy nigdy nie zostawiały mojej twarzy.
- Co? - Spytałam cicho, czując że moje usta są bardzo suche.
Mężczyzna zamrugał w zaskoczeniu i wtedy potrząsnął lekko swoją głową. 
- Nic. - powiedział, brzmiąc lekko zawiedziony.
- Dobrze... - odpowiedziałam, patrząc znów na niego. To było bardzo trudne zabrać swój wzrok od jego oczu.
- Ci faceci już zniknęli? - Mężczyzna zapytał, krzyżując swoje ramiona na klatce piersiowej.
Powoli przytaknęłam głową, czując się coraz bardziej i bardziej niezręcznie. Dopiero teraz do mnie dotarło, że praktycznie zmusiłam tego pięknego mężczyznę by wszedł do mojego domu.
Młody mężczyzna również przytaknął, relaksując się.
- Dobrze. Nie byłoby dobrze, gdybym znów mnie dał się złapać gdy walczyłem.
Znów? Obserwowałam ostrożnie mężczyznę. Złapał moje ostrożne spojrzenie i podniósł brew. Lekko potrząsnęłam głową, odwracając od niego wzrok.
- W takim razie powinienem iść. - zadumał lekko, lekko marszcząc brwi.
- Już? - Tak szybko jak te słowa wyszły z moich ust zarumieniłam się lekko. Co robiłam? Nawet nie znałam tego kolesia!
Szarooki mężczyzna zachichotał atrakcyjnie. 
- Nie chcę przeszkadzać...
Przytakując w zrozumieniu spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam.
- Nie przeszkadzałbyś... Ale boję się co moja mam powiedziałaby gdyby wróciła do domu i znalazła obcego mężczyznę.
- Nie jestem takie obcy.
Cicho się zaśmiałam. 
- Nie, miałeś zostać pobity w alejce jak zupełnie każda normalna osoba, prawda?
Przewrócił swoją głowę na bok, rozbawiony uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- To ty powinnaś mówić. Wychodzą znikąd i krzycząc na nich w tym swoim małym, dziewczęcym głosiku.
- Nie mam małego, dziewczęcego głosiku! - Odpowiedziałam, lekko zirytowana. - I naprawdę myślałam, że zamierzają cię pobić!
Młody mężczyzna wzruszył ramionami, trzymając swoje dłonie obronie. 
- Tak czy inaczej, dzięki, ale dam ci radę, nie próbuj więcej zatrzymywać bójek. Możesz zostać ranna. - z tym przeszedł obok mnie, kierując się w stronę drzwi.
- Czekaj! - Nakazałam.
Zatrzymał się, odwracając się by spojrzeć na mnie.
- Co?
- Jak masz na imię?
- Sekret. - odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem, otwierając moje drzwi. - Miłego wieczoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz